wejścia

poniedziałek, 5 listopada 2012

Chleba naszego powszedniego

Eh, skiepściły się te chleby w mojej okolicy ... trzeba jeździć daleko i w kolejce stać po taki, który 4 dni dzielnie zniesie nie pleśniejąc i nie sypiąc się :-)
Kiedyś piekłam własne na zakwasie ... Od dwóch lat zaniechałam bo zmienne warunki temperaturowe w moim domu nie pozwalają na radosny bulgot zakwasu .
Dziś wracam do tradycji ino zamiast zakwasu sięgam po drożdże . Tak, wiem, że one są niezdrowe :-) ale większość sklepowych  chlebów jest na nich i w dodatku na jakiś spulchniaczach i poprawiaczach smaków . No!
Upiekłam w tym tygodniu trzy chlebki - które polecam :-)
pierwszy przepis stąd : http://www.gotujmy.pl/chleb-pszenny-razowy-na-drozdzach,przepisy,131665.html - wyszedł za mało słony jak na nasz gust i ciut się kruszył - ale to akurat moja wina :-)  - za wysoką temperaturę dałam mu przy wyrastaniu i za krótko wyrabiałam - pachniał baaaaaaaaardzo drożdżami (dokładnie z tych samych powodów)poza tym udany więc polecam ;-)

po 3 dniach upiekłam drugi stąd : http://sprawdzonakuchnia.pl/babciny-chleb-pszenny-na-maslance/ - zmieniając ciut składniki i proporcje mąki : zamiast masła dałam olej , mąki pełnoziarnistej do zwykłej pszennej dałam 1:2 zamiast 1:1    :-) - wyszedł pyszny ino mało, bo na próbę zrobiłam z połowy składników

Dziś upiekłam z tego samego przepisu ale znowu  zmieniłam mąki :-)  inne drobiazgi
suche :
1 szklanka mąki owsianej
1 szklanka mąki z pełnego przemiału 3 zboża
3 szklanki mąki krupczatki
1 łyżka cukru
1 paczka drożdży suszonych babuni (8 gramów)
1 łyżka soli morskiej - wiadomo, mniej słona niż warzonka
3 łyżki nasion lnu
 mokre:
1 szklanka maślanki naturalnej
1/2 szklanki gorącej wody
 6 łyżek oleju

Wsypałam do miski suche, zamieszałam.
Maślankę z wodą i olejem postawiłam na kuchence i podgrzałam do 50 st, wlałam do miski z suchymi składnikami i mikserem (nie mam maszyny do wyrabiania chleba wiec posłużyły mi mieszadła do ciasta) bełtałam to jakieś 10 minut . wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 30 st i poczekałam, aż drożdże ruszą i podwoją zawartość miski .
Wysypałam na blat garść mąki i wyłożyłam masę - początkowo była baaaaaaaardzo kleista ale się zawzięłam i miętoliłam aż przestała kleić się do blatu i rąk ( jakiś kwadrans jak nic).
Nasmarowałam sporą blachę keksową (25 x14 cm dno)  olejem i wysypałam tartą bułką  , przełożyłam ciasto (nie było na tyle stałe, coby dało się uformować bochenek, ale i nie na tyle lużne, żeby się rozlało) - ubiłam wszystko łyżką maczaną w wodzie i wsunęłam foremkę do woreczka foliowego.
Masa -  w momencie wsadzania - zajmowała prawie połowę wysokości blaszki. Nie wstawialam jej tym razem do piekarnika , bo pamiętałam zapach drożdzy pierwszego chlebka - dziś rósł  sobie w kuchni, która jest nieogrzewana i ma zmienną temperaturę - średnio 19 st . Ciasto wyrosło do granic foremki zanim piekarnik nagrzał mi się do 205 stopni. Do piekarnika wstawiłam wcześniej - foremkę z wrzącą wodą coby zaparowała go dobrze ...
Przed wstawieniem chlebka nacięłam go ostrym nożem (zupełnie niepotrzebnie bo się "zrosło ") i popsikałam kilkakrotnie wodą - coby skórka była bardziej lśniąca - też nic z tego :-)
Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 205 stopni i od razu zmniejszyłam temperaturę do 185 - bez termoobiegu ... Cas pieczenia 45 minut. Po tym czasie wyjęłam- pięknie wyrośnięty i zrumieniony od góry, oraz wypieczony (sprawdziłam patyczkiem) chleb z foremki i ponownie wstawiłam do piekarnika coby dopiekł się blady dół - na 10 minut w temp 170 stopni.

I już ;-)
Fotki jutro, bo chlebek stygnie więc go nie pokroję 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz